Jeszcze dziś wieczorem miałam wspólny patrol z Ronem,
dlatego równo o 22 wyszłam z dormitorium i skierowałam się ku Wielkiej Sali.
Tam na miejscu zastałam McGonagall z Ronem, czekających na mnie pod drzwiami.
- No nareszcie panno West – rzekła McGanagall i uśmiechnęła
się do mnie lekko – Wasz patrol będzie trwał tak długo, aż nie sprawdzicie tego
piętra, drugiego i trzeciego. Postarajcie się być już o północy w łóżkach i nie
zaspać na śniadanie. Dobranoc
- Dobranoc – odpowiedzieliśmy i patrzyliśmy jak profesorka
znika za zakrętem – To co idziemy? – zapytałam Rona i nie czekając na odpowiedź
ruszyłam wzdłuż korytarza prowadzącego na drugie piętro
Przez dłuższy odcinek drogi nic się nie działo i słychać
było tylko naszą szeptaną rozmowę. Muszę przyznać, że dobrze się rozmawia z
rudzielcem, tak inaczej niż ze Ślizgonami.
- Wiesz co może się rozdzielimy? – zaproponować chłopak gdy
stanęliśmy w miejscu zastanawiając się w którym kierunku pójść
- Ok. – zgodziłam się i wskazałam w lewą stronę – Ja tam pójdę.
Może spotkamy się przy portrecie wielkiego pająka z harfą na trzecim piętrze?
- Dobra – odrzekł Ron – To do zobaczenia
Gdy chłopak skręcił w prawo ja uczyniłam to samo tyle, że w
lewo. Szłam kawałek nucąc sobie jakąś piosenkę, która nie wiem kiedy i dlaczego
dostała się do mojej głowy. Nagle usłyszałam hałas za zakrętem. Przystanęłam i
lekko się wychyliłam, aby zobaczyć co jest przyczyną tegoż hałasu. Gdy
zobaczyłam to co właśnie zobaczyłam szybko odwróciłam głowę, przycisnęłam się
do ściany i zakryłam dłonią usta.
Beck zawsze mnie zdradzał… Wiedziałam o tym i on także
wiedział, że ja o tym wiem. Nie obchodziło mnie to zbytnio… Ale kiedy
zobaczyłam mojego chłopaka całującego się, nawet prawie obmacującego się, z
moją najlepszą przyjaciółką, coś we mnie pękło i tak po prostu ku mojemu
zdziwieniu zaczęłam płakać, choć nie często to robiłam… Gdy usłyszałam jak Cat
szepta imię mojego już byłego chłopaka, musiałam mocniej przycisnął dłoń do
ust, aby nie wydać żadnego dźwięku zdradzającego mnie i mój histeryczny płacz.
Zacisnęłam zęby na dłoni i powoli wspomagając się drugą ręką o ścianę dotarłam
do schodów, na które usiadłam i zakryłam twarz rękoma. Wtedy dopiero po całości
się rozryczałam modląc się aby nikt mnie nie usłyszał.
W takim stanie znalazł mnie Ron, który kiedy tylko mnie
zobaczył podbiegł do mnie i uklęknął przede mną.
- Co się stało Jade? – zapytał z troską w głosie chłopak
Kiedy nie odpowiadałam on po prostu podał mi chusteczkę i
dotknął lekko moich dłoni ściągając mi je z twarzy. Wytarłam chusteczką łzy i
opowiedziałam mu co właśnie zobaczyłam.
- A to dupek! – oburzył się rudy – Za chwile pójdę do niego
i…
- Nie Ron! – powiedziałam łapiąc go za rękę, kiedy wstawał –
To nic nie pomoże. Jutro z nim porozmawiam i z nim zerwie
- Na pewno? – zapytał siadając znowu koło mnie i otaczając
mnie ramieniem
- Tak na pewno – odpowiedziałam i schowałam mokrą chusteczkę
do kieszeni bluzy
- Dobrze, to chodź odprowadzę cię do dormitorium – chłopak wstał
i podał mi rękę, którą złapałam i z jego pomocą wstałam ze stopnia
- Dobrze, dziękuję – powiedziałam i nie wiem dlaczego to
zrobiłam, ale przytuliłam rudzielca
Ruszyliśmy powoli w stronę PW Gryfonów. Teraz gdy mi już
przeszło miałam ochotę pójść do Becka i walnąć go w ten jego wielki, pusty łeb!
-------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------
Sorki, że tak dawno nie było kolejnego rozdziału, ale musiałam się uczyć i poprawić prawie wszystkie oceny! Obiecuje, że następny post będzie trochę szybciej ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz