wtorek, 12 czerwca 2012

10 ♥


Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się w łóżku. Poczułam okropny ból w prawej nodze. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zaskoczona dowiedziałam się, że nie leżę w moim pokoju. Ten pokój był pomalowany cały na zielono i srebrno, a nie jak mój na ciepły czerwień. Rozejrzałam się i dostrzegłam, że ze drzwi od łazienki widać światło. OK, przynajmniej wiem, że wnosząc po bałaganie jestem w pokoju jakiegoś Ślizgona i , że wszystko mnie cholernie boli. Spuściłam nogi na ziemię i zobaczyłam, że nie dość, że mam na sobie tylko bieliznę, ale na całym ciele mam fioletowe siniaki. Cóż, żegnajcie spódniczki i witajcie ciemne rajstopy.
- O proszę nasza księżniczka się obudziła – usłyszałam sarkastyczny i za razem znajomy głos
- Co ja tu robię Malfoy? – zapytałam i spojrzałam na chłopaka, który w samych bokserkach i z ręcznikiem, którym wycierał sobie włosy, stał na środku pokoju
- Po tym co widzę, wnoszę, że siedzisz na moim łóżku – powiedział i podszedł do szafki, z której wyciągnął jakąś tubkę
- Ja się na serio pytam – rzekłam patrząc cały czas na chłopaka
- Nie pamiętasz co się wczoraj stało? – zapytał podnoszą wzrok na mnie, kiedy ja kręciłam głową – OMG! Jak możesz tego nie pamiętać?!
- Co uwiodłeś mnie i zgwałciłeś? – zapytałam sarkastycznie – Nawet jeśli tak to wole tego nie pamiętać
- Taa chciałabyś – odpowiedział chłopak i uśmiechnął się złośliwie – Voldek rzucił wczoraj na ciebie Cruciatusa… Trochę długo to trwało i zaklęcie było takie mocne, że straciłaś przytomność i razem z Blaisem wzięliśmy cię do nas, bo do PW Gryfonów raczej byśmy się nie dostali, a że Zabini mieszka z Nottem to ja wziąłem cię do swojego pokoju
- Acha coś tam pamiętam – powiedziałam – Co robisz? – spytałam chłopaka, który szedł w moją stronę z wyżej wspomnianą tubką
- Snape, kazał mi żebym ci tym nogę wysmarował – powiedział i odkręcił nakrętkę
- To daj sama to zrobię – powiedziałam i spojrzałam na niego
- Nie wiesz jak. Dawaj tą nogę – odpowiedział, a ja położyłam moją kończynę na jego kolanie
Maść była przyjemnie chłodna, a to, że chłopak delikatnie dotykał mojej skóry było bardzo przyjemne.
- Dobra a teraz spać – powiedział Malfoy zakręcając maść
- Dobrze mamusiu – odpowiedziałam żartobliwie i położyłam się na prawy bok – Dobranoc
- Zamknij się West – usłyszałam głos chłopaka za swoich pleców
Gdy już byłam na granicy snu i jawy poczułam jak chłopak mnie obejmuje w pasie i przysuwa mnie ostrożnie do siebie.
***
                Jak zawsze musiałam iść sama na śniadanie, bo wiecie jak jest Ślizgon nie może się zadawać z Gryfonką. Na dodatek musiałam złożyć spodnie, bo zaczął padać śnieg! Brrr nie lubię śniegu jest zimny i mokry. Lecz sama myśl, że mogę natrzeć nim Zabiniego poprawia mi humor. Weszłam do WS i od razu buchnęło na mnie zapach różnych potraw przyrządzonych przez skrzaty. Usiadłam koło Harry’ego i wzięłam sobie tosta. Gdy go już skonsumowałam nadleciała sowia poczta. Harry zapłacił sówce galeona i otworzył gazetę na stronie głównej. Spojrzałam mu przez ramię i nie mogłam uwierzyć co tam zobaczyłam.
KOLEJNA NAPAŚĆ ŚMIERCIOŻERCÓW
            Wczoraj w małej wiosce Hogsmeade doszło do kolejnego ataku śmierciożerców na dwóch czarodziejów. „ Widziałem jak Augustus Rookwood rzuca niewybaczalne zaklęcie w stronę  dwojga ludzi” mówi czarodziej Harold Filigan. Tymi dwiema osobami okazali się Scarlet i James West pracownicy Ministerstwa Magii…
Co to nie możliwe!!! Powoli robi mi się słabo… Czytałam dalej
            Westowie mieli dwójkę dzieci. Jade West aktualnie przebywa w Hogwarcie, a po Tylerze Wescie nie widać ani śladu. Jesteśmy pewni, że Jade i Tyler dadzą sobie radę ze śmiercią rodziców…
Oddychałam histerycznie szybko i powoli nie mogłam złapać oddechu. Jak oni mogli to zrobić?! Harry poklepał mnie lekko po ramieniu, a ja spojrzałam na niego i powoli wstałam z ławki i wyszłam z nim z WS. Gdy wyszliśmy na błonia szkolne chłopak mnie mocno przytulił, a ja rozpłakałam się w jego ramionach. Nie wiem co teraz zrobię! Rodzice nie żyją, po bracie ani śladu, mnie wczoraj torturował Voldemort…
- Przykro mi Jade – usłyszałam głos Harry’ego, który delikatnie głaskał moje włosy – Wszystko będzie dobrze, pomogę ci…
- Nie dasz rady – powiedziałam wyrywając się z jego objęć i stając do niego tyłem – Nic już nie będzie dobrze… - rzekłam ociekając łzy
- Ale przecież masz nas… Na nas możesz zawsze liczyć – powiedział chłopak lekko dotykając mojej ręki
- Wiem Harry – odpowiedziałam stając do niego przodem – Mogę ci coś powiedzieć?
- Jasne, mi możesz wszystko powiedzieć ja tego na pewno nie rozpowiem – odpowiedział chwytając mnie za ramiona
- W to nie wątpię – powiedziałam – Bardziej boję się o to, że się ode mnie odwrócisz – chłopak chciał coś powiedzieć, ale szybko kontynuowałam – Mam nadzieję, że po tym co ci powiem uwierzysz mi, że jestem po twojej stronie, a nie po ich…
- Co jest Jade? – zapytał przestraszony chłopak
Westchnęłam i podwinęłam rękaw odsłaniając już lekko blaknący Mroczny Znak. Gdy dostrzegłam w oczach Harry’ego przerażenia szybko zsunęłam rękaw i obróciłam się od niego zasłaniając dłońmi twarz.
- Jade, ja… - usłyszałam głos bruneta – Ja naprawdę ci wierzą – podszedł do mnie i ściągnął mi dłonie z twarzy ocierając łzy – To jest ten znak na próbę tak? – pokiwałam głową – I przez to, że jesteś teraz Gryfonką twoi rodzice nie żyją?
- Ja nie miałam wyboru Harry! – krzyknęłam zhisteryzowana – Oni tak po prostu weszli do mojego domu i machnęli różdżkami ! Ja nic nie mogłam na to poradzić!
- Wiem Jade – powiedział spokojnie chłopak przytulając mnie – Ja naprawdę ci wierzą i obiecuję, że nie odwrócę się od ciebie
- Dziękuję Harry – powiedziałam – Jesteś wspaniałym przyjacielem
- Wiem – odpowiedział uśmiechnięty ocierając mi łzy z policzków – Wierzę, że sobie poradzisz Jade
Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam z nim do mojego dormitorium.

piątek, 8 czerwca 2012

9 ♥


Od ostatniego incydentu z Beckiem i Cat minęły już dwa tygodnie. Dziś patrzyłam tępo w eliksir w kociołku, który wściekle bulgotał. Skończyłam jako trzecia i czekałam aż Snape podejdzie do mnie i jako, że jestem Gryfonką odejmie mi 10 punktów, a za to, że jestem jego ulubioną chrześniaczką to zwróci mi te 10 punktów i odejmie komuś innemu. Tak jest prawie codziennie… Bycie Gryfonką jest o wiele trudniejsze niż Ślizgonką.
Nagle zadzwonił dzwonek, więc szybko spakowałam książki, żeby zdążyć na obiad, ale moje plany jak zwykle musiał zepsuć mój ukochany wujaszek machając do mnie ręką abym została. Tak więc uczyniłam. Usiadłam na ławce czkając aż wszyscy wyjdą. Ku mojemu zdziwieniu to samo zrobili Zabini i Malfoy. Super…
- Dobra wiecie co dzisiaj jest? – zapytał znudzonym głosem Snape – Tak więc widzę was o północy na błoniach. Dzisiaj patrol ma Gryffindor i Slytherin, więc nie będzie problemu, żebyście się wymknęli…
- A jak ja mam wyjść? – zapytał Zabini opierając się o ławkę
- Daj mi dokończyć Zabini! – krzyknął zdenerwowany profesor – Właśnie chciałem powiedzieć, że będziesz na patrolu zamiast Parkinson
Zobaczyłam jak na twarzy Dracona pojawia się ulga i jak Zabini uśmiecha się złośliwie. Wywróciłam oczami i zeszłam z ławki.
- Mogę już iść? – zapytałam nietoperza i założyłam moją torbę na ramię
- Tak wszyscy wynocha – powiedział „uprzejmie” Snape i odwrócił się do okna
Szybko wyszłam z klasy i podążyłam schodami do WS na końcówkę obiadu.
***
                Za chwilę miałam partol, a po nim trening śmierciożerców. Związałam włosy w długi warkocz i założyłam spodnie od dresu przypominające zwykłe rurki i trampki. Zrobiłam jeszcze tylko czarne kreski na oczach i wyszłam z dormitorium. Dogoniłam Rona na korytarzu i poszliśmy razem pod WS. Tam już czekała McGonagall z Malfoy’em i Zabinim, którzy się z czegoś śmiali i trącali siebie łokciami.
- Dobra Ron pójdziesz z Blaisem na błonia – zarządziła profesorka – A ty Jade pójdziesz z Draconem wieżę zachodnią
Pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy na patrol. Szłam kawałek przed Malfoy’em lecz on mnie szybko dogonił.  
- Myślisz, że oberwie ci się od Czarnego za to, że jesteś Gryfonką? – zapytał złośliwie się uśmiechając
- Nie zastanawiałam się nad tym – odparłam szczerze i schowałam ręce w kieszenie
- Oby nie – usłyszałam głos chłopaka przy swoim uchu – Szkoda takiej ładnej buźki…
- Idź w pyry Malfoy – rzekłam i skręciłam w najbliższy zakręt
                Po patrolu, który był dla mnie straszną męczarnią, gdyż Draco cały czas się do mnie przystawiał, spotkaliśmy się 10 min przed północą na błoniach koło Zakazanego Lasu spod którego zawsze teleportowaliśmy się do siedziby śmierciożerców. Usiadłam na wielkim kamieniu i spojrzałam na zamek. Spostrzegłam, że w żadnym oknie nie świeci już światło. A no tak jest już północ pewnie wszyscy śpią…
- Dobra – nagle przy nas pojawił się Snape z świecącą różdżką w ręce – Chwyćcie się za ręce
Chwyciłam rękę Blaisa i Draco i po chwili poczułam niemiły skurcz w brzuchu co oznaczało teleportacje. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam wielki dom zbudowany z ciemnej cegły. Ruszyłam za Snapem i chłopakami rozglądając się na boki. Profesor zapukał różdżką do drzwi jakimś dziwnym szyfrem i weszliśmy do środka. Szliśmy długim, ciemnym korytarzem oświetlonym tylko jedną pochodnią. Na ścianach wisiały obrazy przodków gospodarza domu patrząc na mnie spod łba i rzucając wściekłe spojrzenia.
Doszliśmy do wielkich wrót, które samy się przed nami otworzyły. Sala do której weszliśmy była ogromna. W wielkim kole stali wszyscy śmierciożercy z kapturami na głowach. Snape zaprowadził nas do koła i sam podszedł do wielkiego tronu, który mieścił się na podeście gdzie zaczynało się koło. Nagle wszyscy umilkli i na sale wszedł sam Lord Voldemort. Zrobiło mi się zimno i wyszła mi gęsia skórka gdy go zobaczyłam. Lord usiadł na tronie i wszyscy mu się pokłonili razem ze mną.
- Witam was drodzy przyjaciele! – rzekł Voldemort. Sorki, ale większość ludzi na tej Sali go nie lubi i ze wzajemnością, więc po cholerę nazywa nas swoimi przyjaciółmi?! – Zwołałem was ponieważ mam dla was bardzo ważną misję, a młodzi śmierciożercy mają trening, więc teraz przejdą do Sali po prawej i nie będą podsłuchiwać, bo zabije! – po Sali rozniósł się krzyk Czarnego Pana
Szybko się ukłoniliśmy i wycofaliśmy do Sali wskazanej przez Sam-Wiesz-Kogo.
 - Ja pierdole co to miało być? – zapytał Zabini opierając się o drzwi w obawie, że ktoś zaraz tu wejdzie
- To niby po co nas zwołał do tej cholernej Sali skoro kazał nam wyjść? – zapytał Draco i usiadł koło mnie na kanapie
- Zapewne po to, żebyśmy mu się ukłonili – odpowiedziałam i opadłam się o chłopaku, który otoczył mnie ramieniem, ponieważ straszliwie się trzęsłam
Siedzieliśmy tak w ciszy słuchając tylko naszych głębokich i szybkim oddechów, gdy nagle jakiś dość młody brunet w czarnej szacie wszedł do pokoju i zawołał nas do Sali. Powoli wstaliśmy z sofy i ruszyliśmy we wskazane miejsce.
- Jade – powiedział Voldemort, kiedy już byliśmy w Sali – Doszły mnie słuchy, że stary Dumbledore przeniósł cię do Gryffindoru. Mam nadzieję, że to nie wpłynie na twój wybór którą drogą podążasz?
- Oczywiście pani – odpowiedziałam i ukłoniłam się przegryzając dolną wargę. Miałam złe przeczucia
- To się bardzo cieszę – odparł Czarny Pan obracając swoją różdżkę w dłoni – Lecz jednak będziesz musiała ponieść za to karę nawet jeśli nie miałaś na to wpływu. Nie lubię Gryfonów…
Nagle poczułam ogromny ból. Zaklęcie Cruciatus było tak mocne, że po chwili straciłam przytomność.

sobota, 2 czerwca 2012

8 ♥


Jasne promienie porannego światła drażniły mnie lekko w oczy jednocześnie przyjemnie ogrzewając mi twarz. Niezadowolona otworzyłam paczydła i rozciągnęłam się głęboko ziewając. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 7:15. Obok zegara stało zdjęcia, na którym szczęśliwa przytulałam Becka, a on całował mnie w policzek. Nagle wszystkie wspomnienia z wczorajszej nocy powróciły w szybkim tempie psując mi cały dzień. Wzięłam zdjęcie do ręki i rzuciłam nim o ścianę, dzięki czemu rozbiłam szkło i obudziłam moją współlokatorkę.
- Hej Jade – powiedziała ziewając – Nie przejmuj się – rzekła spoglądając na zbite zdjęcie na podłodze koło jej łóżka – Powtórzę ci to co wczoraj ci powiedziałam – dziewczyna podeszła do mojego łóżka i mocno mnie przytuliła – Beck to największy dupek jakiego znam i zasługujesz na o wiele lepszego chłopaka…
- Wiem Zo, ale to boli… - powiedziałam i odsunęłam się lekko od niej – Choć czuje, że ból zastępuje złość na tego debila. Po co ja zmarnowałam dla niego całe 2 lata skoro mogłam mieć w tym samym czasie milion chłopaków po dwa tygodnie, a to nie jest takie bolesne, kiedy widzisz ich całujących się z innymi
- Masz racje Jade  i widzę, że już ci lepiej – powiedziała Zoey uśmiechając się szeroko – Teraz idź się ubrać i na śniadanie, a potem nawtykaj temu kolesiowi i skop mu tyłek!
- A wiesz, że to zrobię! – odpowiedziałam zadowolona – To wybierz mi jakieś ciuchy, a ja pójdę wziąć prysznic
- OK tylko się pośpiesz tygrysku – powiedziała dziewczyna i ucieszona w podskokach ruszyła do mojej wielkiej garderoby. Ta dziewczyna zawsze lubiła wybierać dla mnie stroje i chce w przyszłości zostać sławną projektantką mody
Uśmiechnęłam się do siebie i podążyłam w stronę łazienki. Gdy myłam zęby do łazienki z uśmiechem na twarzy weszła Zo i zostawiła mi ubrania po czym wyszła trzaskając drzwiami. Wzięłam prysznic i ubrałam się po czym wyszłam z torbą z książkami na śniadanie do WS.
***
                Widziałam go przed salą od zaklęć rozmawiającego z jakimś blondynem. Wzięłam głęboki oddech i powoli do nich podeszłam. Kiedy Beck mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął i gdy do nich podeszłam otoczył mnie ramieniem i cmoknął w czoło.
- Cześć kochanie – powiedział zmysłowym głosem, który tak niegdyś lubiłam – Co wczoraj robiłaś? – zapytał kiedy nijaki blondyn odszedł od nas i usiadł pod klasą
- A wyobraź sobie, że byłam na patrolu – odpowiedziałam słodko się uśmiechając, gdy Beckowi trochę zrzedła mina – No i nie uwierzysz co zobaczyłam!
- To nie tak skarbie – zaprzeczył szybko chłopak łapiąc mnie za ręce, które prędko wyrwałam
- A jak „skarbie”? – zapytałam sarkastycznie wypowiadając zdrobniałe określenie – Spędziłam z tobą całe debilne dwa lata nie spoglądając na żadnego chłopaka, a ty tak po prostu na moimi plecami pieprzysz się z moją najlepszą przyjaciółką!
- Jade proszę wszystko ci wyjaśnię… - zaczął chłopak błagalnie spoglądając mi w oczy
- No proszę. – powiedziałam krzyżując ręce na piersi – Jestem ciekawa jak mi to wyjaśnisz…
- Kocham cię Jade – rzekł chłopak
- A to nie ma nic do rzeczy! – powiedziałam już totalnie wkurzona – Jakbyś mnie naprawdę kochał to byś mnie nie zdradził! Mam już cię dość Beck, więc bądź tak miły i zniknij z mojego życia Ok?!
Już wszyscy pod salą zaczęli się na nas gapić kiedy chłopak klękną przede mną i prosił, żebym mu wybaczyłam. Zażenowana spojrzałam na niego ostatni raz i prychnąwszy szybkim kokiem odeszłam od klasy przepychając się wśród uczniów. Uff już po sprawię jestem wolna. Mam nadzieję, że Beck da mi spokój i nie będę go często widywała, bo się normalnie porzygam na korytarzu jak go zobaczę.
Ruszyłam szybko korytarzem do biblioteki, bo na eliksiry już nie zdążę, a nie mam zamiaru słuchać Snape. Niestety po drodze musiałam zobaczyć rozpłakaną Cat. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważy, ale na moja cholerne szczęście szybko do mnie podeszła i otarła łzy.
- Jade ja naprawdę nie chciałam tego zrobić  - zaczęła patrząc na mnie błagalnie i przepraszająco – On mnie do tego zmusssił! Powiedział, że jak zanim zapalę to mi ulży po tym jak w klasie Snape się na mnie wydarł – patrzyłam z miną nie wyrażającą żadnych uczuć jak się znów rozpłakuje – Nie wiedziałam, że tak upłynę i dam mu się tak łatwo omamić…
- Więc mówisz, że dał ci zapalić trawki? – zapytałam przerywając jej
- Takkk – wychlipała – Ja naprawdę nie chciałam Jade! On mi się nawet nie podoba, a poza tym znasz mnie nie zrobiłabym ci tego
- Wiem Cat i wierzę ci – powiedziałam – Ale po tym co się wydarzyło na pewno nie będziemy się już przyjaźnić źle byśmy się z tym czuły
- Wiem! – rzekła smutna Cat – Ale chociaż mi wybacz! Proszeeee
- Dobrze wybaczam ci – powiedziałam – Do zobaczenia
Spojrzałam na jej rozmazany makijaż i robiło mi się jej naprawdę żal, ale je nie umiałabym po tym wszystkim nadal być jej przyjaciółką… Po prostu nie mogę. Dotknęłam lekko jej ramienia i podążyłam w stronę klasy od transmutacji, gdyż tamta lekcja za chwilę się skończy.
-------------------------------------------------------------------------------------
Tak jak obiecałam kolejny post! Smuci mnie to, że tak mało osób czyta mojego bloga, ale cóż będę go pisać dalej z nadzieją, że komuś się spodoba i będzie często na niego wpadał :3

piątek, 1 czerwca 2012

7 ♥


Jeszcze dziś wieczorem miałam wspólny patrol z Ronem, dlatego równo o 22 wyszłam z dormitorium i skierowałam się ku Wielkiej Sali. Tam na miejscu zastałam McGonagall z Ronem, czekających na mnie pod drzwiami.
- No nareszcie panno West – rzekła McGanagall i uśmiechnęła się do mnie lekko – Wasz patrol będzie trwał tak długo, aż nie sprawdzicie tego piętra, drugiego i trzeciego. Postarajcie się być już o północy w łóżkach i nie zaspać na śniadanie. Dobranoc
- Dobranoc – odpowiedzieliśmy i patrzyliśmy jak profesorka znika za zakrętem – To co idziemy? – zapytałam Rona i nie czekając na odpowiedź ruszyłam wzdłuż korytarza prowadzącego na drugie piętro
Przez dłuższy odcinek drogi nic się nie działo i słychać było tylko naszą szeptaną rozmowę. Muszę przyznać, że dobrze się rozmawia z rudzielcem, tak inaczej niż ze Ślizgonami.
- Wiesz co może się rozdzielimy? – zaproponować chłopak gdy stanęliśmy w miejscu zastanawiając się w którym kierunku pójść
- Ok. – zgodziłam się i wskazałam w lewą stronę – Ja tam pójdę. Może spotkamy się przy portrecie wielkiego pająka z harfą na trzecim piętrze?
- Dobra – odrzekł Ron – To do zobaczenia
Gdy chłopak skręcił w prawo ja uczyniłam to samo tyle, że w lewo. Szłam kawałek nucąc sobie jakąś piosenkę, która nie wiem kiedy i dlaczego dostała się do mojej głowy. Nagle usłyszałam hałas za zakrętem. Przystanęłam i lekko się wychyliłam, aby zobaczyć co jest przyczyną tegoż hałasu. Gdy zobaczyłam to co właśnie zobaczyłam szybko odwróciłam głowę, przycisnęłam się do ściany i zakryłam dłonią usta.
Beck zawsze mnie zdradzał… Wiedziałam o tym i on także wiedział, że ja o tym wiem. Nie obchodziło mnie to zbytnio… Ale kiedy zobaczyłam mojego chłopaka całującego się, nawet prawie obmacującego się, z moją najlepszą przyjaciółką, coś we mnie pękło i tak po prostu ku mojemu zdziwieniu zaczęłam płakać, choć nie często to robiłam… Gdy usłyszałam jak Cat szepta imię mojego już byłego chłopaka, musiałam mocniej przycisnął dłoń do ust, aby nie wydać żadnego dźwięku zdradzającego mnie i mój histeryczny płacz. Zacisnęłam zęby na dłoni i powoli wspomagając się drugą ręką o ścianę dotarłam do schodów, na które usiadłam i zakryłam twarz rękoma. Wtedy dopiero po całości się rozryczałam modląc się aby nikt mnie nie usłyszał.
W takim stanie znalazł mnie Ron, który kiedy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie i uklęknął przede mną.
- Co się stało Jade? – zapytał z troską w głosie chłopak
Kiedy nie odpowiadałam on po prostu podał mi chusteczkę i dotknął lekko moich dłoni ściągając mi je z twarzy. Wytarłam chusteczką łzy i opowiedziałam mu co właśnie zobaczyłam.
- A to dupek! – oburzył się rudy – Za chwile pójdę do niego i…
- Nie Ron! – powiedziałam łapiąc go za rękę, kiedy wstawał – To nic nie pomoże. Jutro z nim porozmawiam i z nim zerwie
- Na pewno? – zapytał siadając znowu koło mnie i otaczając mnie ramieniem
- Tak na pewno – odpowiedziałam i schowałam mokrą chusteczkę do kieszeni bluzy
- Dobrze, to chodź odprowadzę cię do dormitorium – chłopak wstał i podał mi rękę, którą złapałam i z jego pomocą wstałam ze stopnia
- Dobrze, dziękuję – powiedziałam i nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale przytuliłam rudzielca
Ruszyliśmy powoli w stronę PW Gryfonów. Teraz gdy mi już przeszło miałam ochotę pójść do Becka i walnąć go w ten jego wielki, pusty łeb!
-------------------------------------------------------------------------------------
Sorki, że tak dawno nie było kolejnego rozdziału, ale musiałam się uczyć i poprawić prawie wszystkie oceny! Obiecuje, że następny post będzie trochę szybciej ;*